sobota, 30 marca 2013

Komu arbuza?

Dom wysprzątany, babki upieczone, węgielek jest już w drodze :). A ja w oczekiwaniu na jutrzejszy dzień i rodzinny wyjazd w gości maluję pazurki, relaksując się nad książką i Family Guy'em XD. A co maluję na pazurkach?

Arbuza :D


Użyte lakiery:
*Catrice Marlene's Favourite
*jasne paski  - Bell Air Flow (różowy pastelowy)
*zielone paski - Sensique (niestety nie wiem jaki to numerek, bo się zdrapał)
*kropki - czarny Ados

Plus cienki pędzelek do wzorków.

Smacznych jaj... papa :D



piątek, 29 marca 2013

Kolejna wyprawa po prowiant + recenzja Joko, czyli dlaczego niegdyś ulubiona i zaufana marka wraca do łask.

Tytuł długi i zwodniczy, haha :D. Zacznijmy więc od samej wyprawy...
Kolejna wycieczka do miasta i wielki ból głowy, oraz mega wkurw (wybaczcie stwierdzenie), bo zamiast kulturalnie zrobić zakupy, trzeba najpierw przedrzeć się przez tłum zwarty i gotowy, odstać swoje w kolejce, a potem sprawdzić, czy coś po drodze do kasy nie zginęło, przeliczyć zasoby, ukryć portfel i cudem dotrzeć do samochodu, lawirując między autami.
Tak, zgadłyście, byłam w Biedronce XD.
Spotkałam po drodze znajomą, połaziłyśmy razem po sklepie zapychając kosze różnościami, a wychodząc zaproponowałam, że ją podprowadzę na dworzec. Nie byłabym jednak sobą, gdybym czegoś durnego nie wypaliła, więc w przypływie dobrego humoru wyciągnęłam do niej rękę i imitując głos the Governator'a powiedziałam: "Come with me if you wanna live". Kilka osób z młodszego pokolenia zaczęło się śmiać razem z nami (reszta chyba nie oglądała TerminatoraXD).
Co poza tym? Wkurzałam się na ludzi... Na serio, święta wyzwalają w tłumach pierwotne instynkty. Babcia w sklepie wpycha się do kolejki i jeszcze wrzeszczy na upominających ją ludzi, że ona chora to jej można; gość na parkingu drze się na innego, bo go zablokował, chociaż mógł po prostu wycofać i okrężną drogą, omijając inne auta spokojnie sobie wyjechać; a dwie panie w średnim wieku wydzierają sobie paczkę wędzonego boczku, choć kawałek dalej w lodówce leży tego mnóstwo. Ludzie oszaleli na święta, albo z powodu zbyt długiej zimy. Najgorsi są jednak ci, którzy zatrzymują się na środku sklepu, chodnika, schodów, i albo stoją jak te słupy, albo z kimś gadają, a przecież można by zejść gdzieś na bok, a nie tak po chamsku na środku przejścia!!!
 A pocieszyłam się kupując Kalanchoe - śliczny, mały żółciutki kwiatuszek, który teraz stoi sobie w oknie i ładnie wygląda :). 
Długi się ten mój wywód robi, więc już kończę, dodam tylko, że wczoraj dostałam paczuszkę, a w niej nowiutki tomik opowiadań Kotori, gdzie wysyłałam swoją pracę :D.
Hmm... no dobra, "tomik" to za mało powiedziane! Tomiszcze takie, że gdyby nim oberwać, byłby ładny guz... Jeszcze go nie przejrzałam, ale to zrobię jak tylko będę miała czas.

A teraz przejdźmy do Joko!!! Wytrwałym gratuluję, bo reszta pewnie nawet nie przedarła się przez początek, a sprytni zapewne ominęli moje wywody XD.

Trochę o samej firmie (opis pobrany ze strony internetowej www.joko.pl):



"JOKO to marka dla wymagających i nowoczesnych kobiet, oferująca wysokiej jakości kosmetyki do makijażu i zdobienia paznokci w pełnej gamie kolorystycznej. Kosmetyki powstają zgodnie ze światowymi trendami, przy zastosowaniu najnowszych składników aktywnych i unikalnej, szwajcarskiej technologii mikronizacji. Eleganckie, klasyczne opakowania podkreślają wysoką jakość produktów.
Pierwsze produkty pod marką  JOKO pojawiły się na polskim rynku w 1995 roku. Na początku były to przede wszystkim kosmetyki prasowane – cienie, pudry, róże, później również pomadki, tusze do rzęs. Marka konsekwentnie budowała swoją pozycję, zyskując uznanie i silną pozycję na rynku krajowym oraz zagranicą. W 2012 roku marka JOKO została przejęta przez giełdową spółkę Miraculum.
W aktualnej ofercie JOKO znajduje się ponad 200 wyjątkowych produktów w najważniejszych kategoriach. W sprzedaży znajdują się kolekcje podstawowe w klasycznych, ponadczasowych  kolorach, a także limitowane linie sezonowe, które powstają zgodnie z najnowszymi trendami. Produkty dostępne są w drogeriach i sklepach kosmetycznych na terenie całego kraju, a także w sprzedaży internetowej. Od wiosny bieżącego roku można je nabyć również na wyspach handlowych zlokalizowanych w wybranych galeriach handlowych w całej Polsce".

Ja posiadam aktualnie odżywkę "Diamentowy pył", która w zamierzeniu miała wzmocnić moje pazurki. Niedawno przestałam używać Eveline 8w1 gdyż chciałam dać moim paznokciom trochę luzu. No i póki jeszcze nie zaczęły mi się rozdwajać... 

Co znalazłam w sieci na temat tejże odżywki: 

Na stronie  Zapach perfum znalazłam taki krótki opis:
JOKO DIAMENTOWY PYŁ odżywka wzmacniająca paznokcie szybkiego reagowania
To najnowsza odżywka z serii Odżywki Szybkiego Reagowania, która zawiera prawdziwe cząsteczki diamentów.
Dzięki zawartości tego znanego ze swoich właściwości minerału preparat intensywnie wzmacnia i poprawia kondycję płytki paznokcia.
Dodatkowo chroni płytkę paznokcia przed promieniami UV i zapewnia poprawę kondycji słabych cienkich i łamliwych paznokci.


Z kosmetykami firmy Joko przez długi czas byłam za pan brat, tak samo jak z Bell, ponieważ kiedyś to były naprawdę dobre firmy. Zresztą teraz też właściwie nie narzekam, ale w czasach kiedy rynek kosmetyczny jest zapełniony produktami do ochrony paznokci często zapominam o starych sprawdzonych firmach. Myślę, ze w moim przypadku to wina internetu, bo zanim coś kupię zawsze sprawdzam opinię, zapominając, że nie warto się podpierać innymi, bo przecież nie mamy takich samych paznokci ani problemów z nimi związanych. Wychodzę z założenia, że najlepiej jest sprawdzić na sobie, a nie kręcić nosem, bo ktoś napisał, że to badziew. Dlatego też nie sugerujcie się moimi słowami, bo Wy możecie zupełnie inaczej postrzegać tę odżywkę. 

Ale od początku: kupiłam Joko, żeby pomóc moim pazurom i na chwilę uciec od Eveline, choć, nie oszukujmy, się, nawet jeśli jest taka a nie inna to pewnie wkrótce do niej wrócę. W sierpniu mam wesele i potrzebuję mieć ładne i ciut dłuższe paznokcie. Wiecie, pamiętam takie czasy, kiedy na tę odżywkę nie było mnie nawet stać! Ładnie zapakowane buteleczki wdzięczyły się do mnie z półki sklepowej, kiedy kupowałam tanie pseudo-odżywki za 2 złote. Dopiero będąc w szkole kosmetycznej zdecydowałam się nabyć jedną z nich. Na zajęciach z manicure używaliśmy specyfiku na porost i jakiegoś topu, ale nie pamiętam co to było, ale wiem, że był dobry, więc sama zakupiłam coś z tej firmy. Moje pierwsze Joko to była odżywka "Zadbane paznokcie", która służyła mi przez długi czas. Potem zakupiłam utwardzacz, i on też był ze mną długo. Później wróciłam do tańszych specyfików, przez które moje pazurki podupadły na zdrowiu, aż do wspomnianej już Eveline. Przetestowałam Sensique, Essence, Sorayę, Palomę i wiele, wiele innych, ale żadna z tych odżywek mi nie pasowała. Aż wreszcie zdecydowałam się wrócić do Joko.

Diamentowy pył wybrałam bo pomyślałam, że skoro ma jakieś tam diamentowe opiłki, czy coś takiego, to może być skuteczna. Nie zawiodłam się :D. Po raz kolejny okazało się, że wypróbowana marka najlepiej się sprawdza. Moje paznokcie są twarde i wciąż się nie rozdwajają!!! Oby tak dalej!  Co prawda jednego musiałam przyciąć, bo się złamał, ale to akurat nie wina odżywki. 
Poza tym, że działa jak powinna, ma też świetny pędzelek i dość wygodną, niewielką buteleczkę. Jest strasznie rzadki, ale to akurat jestem w stanie wybaczyć. 

Kilka fotek:
 To moje pazurki na Joko. Używana od dwóch tygodni. Ups, w tle widać moją świąteczną lampę XD. Nie miałam jak wstawić choinki w okno, coby ludy widzieli z drogi, więc w lampki choinkowe ubrałam abażur haha. Efekt piorunujący, jeszcze do dziś się mnie pytają znajomi dlaczego choinki nie rozebrałam XD.




   
 A to druga łapka :D. Kiedyś miałam paznokcie takie jak ten przycięty, a nawet krótsze. 

Jak widać efekt jest!!! Tylko trochę skórki zmarnowane myciem okien i sprzątaniem... Myślałam jeszcze, żeby kupić inną Joko'wą odżywkę: Aktywna kuracja utwardzająca z formaldehydem, w ramach zastąpienia Eveline. Czytałam o niej same dobre rzeczy, choć oczywiście czy jest dobra dowiem się jak sama sprawdzę.

Na zakończenie mojego długiego i nudnego postu, spokojnie mogę polecić odżywki Joko osobom, które nie mają zbyt wymagających paznokci, bo spójrzmy prawdzie w oczy  - jeśli ktoś ma naprawdę poważne problemy, to sama odżywka nie da sobie rady, prawda? Ja nie stosuję żadnych maseczek, kremów, ani kąpieli w oleju, więc moje pazury chyba nie są jeszcze aż tak straszne! Ludzie mają gorzej. 

A teraz idę piec mazurki, babki i inne świąteczne wypieki. W tym roku jajek będziemy szukać w śniegu, haha :D. Wesołych świat, smacznego jajka i mokrego, ale nie zamarzniętego lanego poniedziałku :*

 

poniedziałek, 25 marca 2013

Catrice

Witam,
tak, tak, to znowu ja :). Wbrew przewidywaniom wielu osób z mojego otoczenia, jeszcze nie znudziło mi się blogowanie :D, a nawet gorzej!! Pragnę powiadomić tych, którzy we mnie tak podle wątpią, że coraz lepiej się bawię :P.

A teraz do rzeczy! W tytule widnieje nazwa pochodzącej z Niemiec firmy kosmetycznej Catrice, o produktach której chciałabym dzisiaj trochę poopowiadać. Do niedawna znałam ich produkty tylko z widzenia, a półkę w Naturze, skąd wdzięczyły się do mnie kolorowe kosmetyki omijałam, przelotnie tylko na nie zerkając. Przechodziłam dalej by sięgnąć po kolejny lakier lub cień z Sensique lub Essence.

Dziś jestem w posiadaniu dwóch lakierów i błyszczyka do ust.


Przed Bożym Narodzeniem dostałam w prezencie błyszczyk Color Show Peach Boy 140. Jako że był to prezent nie powinnam narzekać, prawda? I w sumie nie mam za bardzo na co. Błyszczyk ma wygodny aplikator, wizualnie ładne opakowanie, intensywny kolor i choć jest strasznie gęsty, to jednak nie marze się i aplikacja również jest wygodna. Co do trwałości to rzeczywiście utrzymuje się na ustach kilka godzin.
Wadą tego produktu jest to, że zbiera się w załamaniach i trzeba go poprawiać, ale myślę, że nie jest to jakaś wyjątkowa niedogodność (przynajmniej dla mnie).

Cena w drogeriach: około 16 zł.
Pojemność: 5ml
Dostępność: w większości drogerii Natura


Ach tak, ważna informacja dla tych, którzy nie przepadają za drobinkami w błyszczykach!! Catrice je posiada i to tyle, że można je rzeczywiście poczuć pod palcami! Jak je nazwać... hmm... ziarniste. Ale nie widać ich za bardzo po pomalowaniu ust.

Kolejne są lakiery.

Pierwszy z nich to Catrice Ultimate Nail Lacquer 810 ACid/DC... wybrany dla soczystego zielono-żółtego koloru i samej nazwy :D. AC/DC  to jeden z moich ulubionych zespołów.

Lakier, jak już pisałam, ma soczysty kolor, który trudno opisać - jest to zieleń i żółty z metalicznym połyskiem (nic dziwnego, że kojarzy się z kwasem - acid to kwas z języka angielskiego) i wygląda na toksyczny :D. Dlatego tak bardzo mi się spodobał.
Ma oczywiście swoje wady, jak na przykład zbyt gruby pędzelek. Mówcie, co chcecie, ale dla mnie jest on zbyt gruby!! Fakt, jest szeroki, wycięty w półkole, co sprawia, że wygodniej aplikuje się lakier zwłaszcza przy skórkach, ale jednak trochę mi to przeszkadza. Co więcej, co dla niektórych może być wadą, a dla mnie zaletą, nie ma jako takiego połysku. Można chyba powiedzieć, że jest lekko matowy, może to przez drobinki, które w sobie zawiera? Dal mnie to zaleta bo lubię matowe lakiery.
Jeszcze jedna wada to to, że smuży. Trzeba kłaść dwie warstwy, żeby go "wyrównać", a czasami nawet i trzy nie pomogą.
Trwałość też można zaliczyć do wad - ściera się z końcówek już na drugi dzień, na trzeci odpryskuje, czwartego już można go ściągać płatami... 
Zdaje się, że lakier ma więcej wad niż zalet :D. Ale lubię go, chociażby za kolor.

Cena: ok. 10zł
Pojemność: 10ml
Dostępność: drogerie Natura





Drugi lakier to zdobycz z edycji limitowanej, kupiony w promocji za 7zł, a dokładniej C03 Marlene's Favourite z kolekcji Hollywood's Fabulous 40ties.
Podobnie jak w przypadku ACid/DC wadą jest pędzelek, za to krycie jest już o wiele lepsze, kolor cudny po prostu i jedna warstwa wystarcza, by uzyskać zarąbisty efekt!!! W dodatku takiego właśnie koloru długo szukałam :D.
I tak jak w przypadku poprzednika - trwałość nie jest jego mocną stroną, za to dość szybko schnie i ma ładny połysk. Bez drobinek, na co dzień i od święta.

Cena: nawet nie wiem
Pojemność: 10ml
Dostępność: drogerie Natura


Ten drugi lakier to Bell Air Flow - mój faworyt wśród lakierów, jak na razie.


To by było na tyle, słodziaki, ale nie martwcie się (a może powinniście się martwić?) bo już niedługo powrócę z kolejną recenzją jakiegoś kosmetyku. Tym razem może to być farba do włosów, bo mój "miodowy blond", który bardziej przypomina brąz spłowiał strasznie i spłukał z odrostów :(. Zawiodłam się na Palette, oj zawiodłam. Tym razem postanowiłam sprawdzić "Słodkie Cappucino" z Joanny.

Jak myślicie - zamaluję nim mój brązik?

EDIT!

Nowe zdjęcia Catrice Marlene's Favourite - zrobione już cyfrówką, która dzisiaj wróciła do mnie od "lekarza" ;)

Jakość wymiata, co nie? :D

Czy ktoś ma pomysł jak ustawić zegar na blogu?

piątek, 22 marca 2013

Vollare Da vinci

Jest taka piosenka... którą chyba dużo osób kojarzy, a która to przypomniała mi się podczas... malowania pazurków XD. To pewnie przez lakier, który dzisiaj chciałabym Wam przedstawić. Jest to soczysta zieleń - idealna na wiosnę, której się chyba nie doczekam, grr... A skoro nie mogę dostać słoneczka, zieleniejących się drzew i trawników, to chociaż pazurki sobie "zazielenię".

Ale bez dalszego klekotania. oto mój kolorek:


Czy narobiłam Wam smaka na pomarańcze? :) To akurat zdjęcie przypadkowe, po prostu miałam w ręku owoc a w drugim aparat... i tak jakoś wyszło.

W przyszłości, mam nadzieję najbliższej, chyba pokuszę się na inne kolorki Vollare :D

czwartek, 21 marca 2013

Mój pierwszy tint

 Znów w rozjazdach... ech...
Zwiedziłam dziś "Twierdzę" Zamojską, gdzie można dostać zawrotów głowy patrząc na te wszystkie firmowe ciuchy, buty i kosmetyki. No i można się zgubić. Na szczęście miałam przewodnika w postaci mojej kuzynki i jakoś dałam radę :D. Odebrałam z Empiku zamówioną książkę i trochę się pokręciłam. Byłam w Douglas'ie, ale szybko wyszłam, bo jestem sknerą i szkoda mi kasy na aż tak drogie kosmetyki. Choć, gdybym naprawdę znalazła coś dobrego z tej "ekskluzywnej" serii barwników do ciała, oczywiście nie zawahałabym się wydać na to pieniędzy.

Anyway, zakupiłam dzisiaj lakier do pazurów w kolorze soczystej zieleni z Vollare Da Vinci nr. 321, mój ulubiony balsam z Biedronki oraz to, o czym chciałam dzisiaj opowiedzieć -  zakupiony w Naturze Essence "Gel tint" numerek 03 Flashy Apricot.

  Co piszą na stronie Essence:
"Żelowa formuła na bazie wody zapewnia ustom subtelny efekt chłodzenia i intensywny kolor. specjalnie wyprofilowany aplikator ze zbiorniczkiem gwarantuje szybką i precyzyjną aplikację. dostępne w 4 kolorach".

Ingredienta:
AQUA, GLYCERIN, CARBOMER, PEG-40 HYDROGENATED CASTOR OIL, POTASSIUM HYDROXIDE, SACCHARIN, PHENOXYTHANOL, METHYLPARABEN, ETHYLAPARABEN,AROMA,CI172009RED330

Tak wygląda specyfik:


 Taki efekt daje na ustach:
A to już po starciu tinta z ust - zastaje po nim dość intensywny kolorek.


Sporo się ostatnio mówi o tintach, ale co to właściwie jest? Znalazłam dużo innych określeń na to "cudo" - pomadka w pisaku, mazak do ust, farbka, toner, lakier do ust. Sama nie wiem jak opisać coś takiego. Coś co barwi usta i wgryza się w skórę pozostawiając po sobie widoczny kolorowy ślad.
Przyjemnie się go aplikuje, nie powiem, ma bardzo wygodną końcówkę. Konsystencją, którą na początku wzięłam za gęstą jak roztopiony na słońcu cukierek, okazała się lekka i przyjemna, dająca uczucie chłodu na ustach. W dodatku... smakuje. Na serio, jest słodki, aż musiałam się powstrzymywać, by go nie zjeść XD. Kolor ma dość intensywny, ale mi podobno takie pasują. Trochę się rozmazuje, więc trzeba bardzo uważać, by nie umalować sobie całej twarzy, haha. Co do trwałości - utrzymał się kilka godzin, również podczas jedzenia i picia, nie znikł dopóki sama go nie starłam chwilę temu :). Bardzo podoba mi się ten specyfik i chyba mogę powiedzieć, że zdał u mnie egzamin, a jak będzie dalej zobaczymy.
Myślałam już o innych odcieniach, ale wydawały się ciut za ciemne dla mnie, więc na razie zostanę przy tym :)




środa, 20 marca 2013

Pytania, ach, pytania... LIBSTER AWARD

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował".

... interesująca zabawa, nie przeczę.  Cóż, wypada wziąć udział :)

Zostałam nominowana przez: sarinacosmetics

A oto pytania i moje odpowiedzi:


1. Co chciałbyś zmienić w sobie na wiosnę?
Sama sobie zadaję to pytanie, ale myślę, że chciałabym zmienić całą kolorystykę od ubrań do kosmetyków, ponieważ w moim koszyczku królują beże i szarości.
2. Ulubiony deser to?
Jestem łasuchem, więc ciężko wymienić jedną rzecz, ale postawię na muffinki :).
3. Co dobrego zrobiłaś ostatnio dla świata?
Zaczęłam akcję: Segregujmy śmieci w moim domu. Jak na razie robię to tylko ja...
4. Obowiązek domowy, którego nie lubisz?
Tylko jeden??? No, ale skoro tak, to chyba mycie naczyń (ach, jak chciałabym mieć zmywarkę)
5. Jaki kosmetyk mogłabyś z czystym sumieniem polecić innym?
Mleczko do ciała BeBeauty z Biedronki - czerwone. Jak dla mnie niezawodne.
6. Jakie książki lubisz czytać?
Polską fantastykę i literaturę faktu, choć nie pogardzę dobrym kryminałem Polakowej ani obyczajówką. 
7. Największą frajdę sprawia mi...
 Słuchanie muzyki podczas pisania lub szkicowania - wtedy najlepiej mi się myśli.
8. Ulubiona pora roku?
Wiosna.
9. Makijaż klasyczny, czy kolorowy?
Klasyczny - wbrew pozorom, jestem nudziarzem i osóbką, która nie lubi robić z siebie pawia.
10. Ulubione perfumy?
White Rose z Biedronki - jak do tej pory najlepsze jakie miałam.
11. Dlaczego założyłaś bloga?
Ach, to dość drażliwy temat, haha. Powiem tylko, że to w ramach terapii - próbuję się zmienić, "otwierać się na ludzi".

MOJE PYTANIA (podejrzewam,że wiele z nich już zadano):

1. Twoje barwy to... (chodzi oczywiście o kolory, w których czujecie się najlepiej).
2. Wakacje z Twoich marzeń to...
3. Gdybyś mogła być kwiatem, jaki byłby to kwiat?
4. Zapach kojarzący się z dzieciństwem?
5. Włosy: kolor, o którym marzysz?
6. Świątecznie: potrawa, która musi pojawić się na Twoim Wielkanocnym stole?
7. Kosmetyk, bez którego ani rusz Twoim zdaniem to...
8. Jak długo prowadzisz bloga?
9. Lubisz testować nowości, czy trzymasz się jednego, za to sprawdzonego kosmetyku?
10. W wolnych chwilach lubię...
11. Czy uważasz się za osobę tolerancyjną?

Lista moich wybrańców:

Dziękuję za zwrócenie mi uwagi, że kilka osób z mojej listy ma więcej niż 200 obserwatorów (mi jakoś to umknęło... chyba potrzebuję okularów ;)); listę zmieniłam troszkę, zainteresowanych powiadomiłam o mojej pomyłce, więc teraz powinno być dobrze. Raz jeszcze przepraszam za pomyłkę :).

wtorek, 19 marca 2013

Virtual Fashion Mania


Opis z Wizaż.pl:

"Virtual przedstawia lakiery do paznokci o najmodniejszych kolorach sezonu wiosna / lato 2012.
Ich moc, głębia i nasycenie oczarują Cię bezgranicznie! Fashion Mania gwarantuje doskonałe, krycie już po nałożeniu pierwszej warstwy lakieru.
Efekt końcowy, wzbogacony jest o lustrzany połysk o maksymalnej sile. Osoby mające problem z długim schnięciem lakieru na paznokciach, mogą być pewne, że tutaj tego nie doświadczą.
Ten szybkoschnący kosmetyk nie odpryskuje oraz nie odbarwia płytki. Zawiera długotrwałą, winylową bazę oraz wygodny pędzelek do aplikacji.
Jest hypoalergiczny, w składzie brak toluenu i formaldehydu.
Dostępny w dziesięciu kolorach.

Cena: 8zł / 10ml"

Moja siostra, tym razem, posiada trzy kolorki, ale ja również czasami ich używam.  A są to:
*zachwycający turkus o numerze 56
*intensywny róż - 54 oraz
*śliwka, bo z tym kojarzy mi się kolor - 77.

Kolorki mają rzeczywiście ładne, schną dość szybko, kryją już po pierwszej warstwie, ale by efekt był oszałamiający lepiej nałożyć drugą, a ta, jak większość drugich warstw, schnie już dłużej. Z "lustrzanym połyskiem" też się muszę zgodzić, bo błyszczą się jak... hmm... no, ważne że się błyszczą. Pędzelek jest wygodny.

I na tym kończą się zalety :). A wady? standardowo:
*szybko odpryskuje,
*mój turkusik odbarwił mi pazura na błękit, przeżarł się nawet przez bazę,
*jak już mówiłam, dla lepszego efektu trzeba dwóch a nawet trzech warstw
*niewygodna nakrętka (ślizga mi się w palcach, jest po prostu za duża).

Ale mimo tych kilku minusów, chyba mogę polecić te lakiery, przede wszystkim ze względu na paletę kolorów, bo choć ich niedużo to są naprawdę świetne. Są też dostępne w Biedronce i to w dość niskich cenach (w sklepie firmowym lub na stoisku kosztują nawet 12 zł, więc 8 czy 6 to jednak niezła cena).

Nie wiem co jeszcze o nich powiedzieć, bo w sumie nie mam jakiegoś wielkiego "ale" apropo lakieru, więc pokażę jeszcze tylko kilka fotek.


A na koniec coś specjalnego, jako przypomnienie, że za dwa tygodnie Wielkanoc :3 Ale będą jaja...
...na lodzie, haha XD

Zając :D


sobota, 16 marca 2013

Biedroneczki są w kropeczki...

Nie, przykro mi, ale nie widziałam jeszcze w tym roku biedronek :(. A tytuł posta wziął się od sieci sklepów Biedronka, tak bardzo nam wszystkim znanej. Dlaczego tak? A bo wybraliśmy się dzisiaj rodzinnie na zakupy. Po tym jak zasypało moją piękną polską wieś w czwartek, musieliśmy uzupełnić zapasy :D.
Oczywiście przechodząc obok półki z kosmetykami nie mogłam się oprzeć pięknie prezentującym się kolorowym lakierom Bell. Złapałam różowy, bo w koszyczku mam przerażająco mało jasnych lakierów.

O Bell Air Flow już gdzieś pisałam, więc nie będę owijać w bawełnę, wypisywać składów i tak dalej, tylko pokażę kilka zdjęć.



Śliczny kolorek, dobrze kryjący po drugiej warstwie. Teraz sprawdzę jak długo będzie się trzymał, pozwolę sobie przypomnieć, że ostatni Air Flow, którego testowałam utrzymał się około 7 dni!!!

A teraz zdjęcie moich zasp, tak dla śmiechu :D
Mój psiak :D. Zasypało go trochę ;)

Rodzinne autko uziemione haha XD


środa, 13 marca 2013

BB cream Nivea

Ech, to już trzeci post dzisiaj. Ten zacznę od kremu, którego, na szczęście, nie musiałam kupować, bo próbkę dostałam z gazetą "Skarb" w Rossmann'ie.

Zacznijmy jednak od początku, czyli od opisu produktu.

"Zapewnia wszystkim typom skóry nawilżenie, a ponadto chroni i wygładza cerę. Równomiernie pokrywa wszelkie niedoskonałości. Łączy w sobie zalety kilku produktów. Unikalna formuła zapewnia pięć ważnych właściwości, aby natychmiast nadać Twojej skórze idealny wygląd oraz efektywne, głębokie nawilżenie:
- wyrównuje koloryt skóry i zmniejsza widoczność porów,
- pokrywa niedoskonałości takie jak oznaki zmęczenia, cienie pod oczami, przebarwienia, zaczerwienienia i drobne zmarszczki,
- rozjaśnia skórę, poprawiając naturalny koloryt skóry,
- dzięki innowacyjnej formule Hydra IQ zapewnia idealne nawilżenie,
- dzięki filtrowi przeciwsłonecznemu SPF 10 pomaga chronić skórę przed wpływem środowiska związanym z działaniem promieni słonecznych i przedwczesnym starzeniem.

Skład: Aqua, Glycerin, Triisostearin, Octocrylene, Isopropyl Stearate, Talc, Cetearyl Alcohol, Methylpropanediol, Hydrogenated Coco-Glycerides, Butyrospermum Parkii Butter, Glyceryl Stearate, Palmitic Acid, Stearic Acid, Panthenol, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Dimethicone, Tocopheryl Acetate, Oleic Acid, Myristic Acid, Arachidic Acid, Sodium Carbomer, Xanthan Gum, Glyceryl Glucoside, Trisodium EDTA, Methylparaben, Phenoxyethanol, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Benzyl Alcohol, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Citronellol, Geraniol, Alpha-Isomethyl Ionone, Limonene, Parfum, CI 77891, CI 77491, CI 77492, CI 77499 (18.10.2012.)

Cena: 24zł / 50ml"

To opis z Wizaż.pl

 Zacznijmy od tego, że kolor jasny jest tak ciemny, że nie pasował ani do mojej skóry, ani do skór moich dwóch sióstr, a one mają ciemniejszą cerę. Krem jest tłusty, a nie nawilżający!! Gęsty, dobrze napigmentowany, ale to wcale nie dobrze, bo widać wszystkie smugi i niedoskonałości. Źle się rozsmarowuje, zbiera się w zgięciach, rowkach i zmarszczkach, np. przy oku. Jest "ciężki", a tego nie lubię w kremach.Nie rozjaśnia, bo jest ciemny!!! Nie ukrywa rozszerzonych porów, a nawet je uwidacznia, i tak jak mówiłam jest tłusty i lepki, nawet na matującym kremie położonym pod spód.
Według mnie 25 zł za to "cudo" to stanowczo zbyt wiele.

Jednym słowem jestem na NIE, jeśli chodzi o krem BB z firmy Nivea.
W skali od 1 do 5 daję mu 1.


Palette Miodowy Blond H8

Lubię farby Palette, bo zawsze uzyskuję dzięki nim kolor jaki mi się marzy. Tak było do poniedziałku, kiedy to zakupiłam farbę o nazwie Miodowy Blond w drogerii. Kobieta na opakowaniu miała taki ładny kolorek, że stwierdziłam: "czemu nie?".

Jak powinien wyglądać kolor:
Jak w rzeczywistości wygląda na mojej głowie:

Na zdjęciu jest nawet jaśniejszy... Włosy są matowe, bez żadnego, nawet najlżejszego połysku!!!
Co więcej, zwykle po farbach Palette nie miała większych problemów z doprowadzeniem włosów do ładu, ot wystarczyła dobra odżywka i po kilku dniach miałam włosy jak złoto. Zobaczymy jak będzie po tym malowaniu, bo jak na razie czuję że mam na głowie siano a nie włosy :(. Mam nadzieję, że moja niezawodna jak dotąd odżywka poradzi sobie z tym.

Zawiodłam się, oj zawiodłam na moim faworycie wśród farb do włosów :(.
W skali od 1 do 5 daję mu 0,5 i to tylko za całkiem fajny kolor.



Pin up girl

Zacznijmy od tego, że moja prostownica ogłosiła dzisiaj strajk, więc kiedy ją podłączyłam do prądu coś w niej strzeliło, zabuczało... i w końcu się wyłączyła. Loczków więc nie będzie :(.

Za to jest reszta i choć nie wyszło mi tak, jak chciałam, to jednak chyba mogę być zadowolona z efektu. Na początek kilka zdjęć. Wybaczcie jakość :/


A tak to wygląda w świetle dziennym.
Teraz tak sobie myślę, że krechę mogłam jednak zrobić grubszą.

Czego użyłam:
*krem BB Nivea - o którym mam wiele złego do powiedzenia, ale to innym razem
*eyeliner Bell Glam Night+ kredna Essence Long Lasting Black fever
*cień Inglot Soft Matte (jest to cień potrójny - jasny beż, cielisty oraz ciemny brąz - beż poszedł na powieki, brąz na brwi)
*róż, którego za bardzo nie widać, Paese
*puder prasowany Synergen+Bell Satin Mat Powder (w połączeniu są niezawodne)
* tusz do rzęs Bell Push Up Mascara Mega Volume Lashes - i tu muszę zaznaczyć, że nie użyłam sztucznych rzęs, te na zdjęciu są moje, dobrze wytuszowane :D
*usta pomadka Manhattan Soft Mat Lipcream 54L
 *Włosy - Miodowy blond Palette - o którym też mam sporo do powiedzenia...

To by było na tyle, przynajmniej na razie, choć nie mówię, ze to koniec moich eksperymentów :D.
Jak sądzicie: dobrze czy źle jak na pierwszy raz?

wtorek, 12 marca 2013

Plan na jutro...

... to pin-up!
Co mówi o tym Wikipedia?

"Pin-up (z ang. pin-up - przypiąć, powiesić) - określenie używane wobec trendu wywodzącego się z głównie z lat 40. i 50. XX wieku. Pin-up girls (dziewczyny pin-up) były piękne i uśmiechnięte, ubrane w rozkloszowane sukienki lub skąpe stroje/bieliznę. Pojawiały się głównie na plakatach, które mężczyźni przypinali na ścianach (stąd ich nazwa).
Współczesne pin-up girls wzorują się przede wszystkim na modzie tamtych lat, ich charakterystyczną cechą są mocne czarne kreski nad górnymi powiekami, długie rzęsy (często sztuczne), mocno pomalowane na czerwono usta oraz "zarumienione" policzki. Charakterystyczne fryzury to głównie loki podpięte po bokach, grzywki - koniecznie podwinięte lub w formie dużych loków. Najbardziej znaną przedstawicielka nurtu pin-up była Marilyn Monroe.
Jedną ze stylizacji pin-up girl jest stylizacja "marynarska", dla której charakterystyczne są granaty z bielą lub czerwienie z bielą (najczęściej paski) lub "cukierkowa", w której dominują kwieciste sukienki - koniecznie rozkloszowane na dole, jak również sukienki w groszki lub paski/prążki. Często pojawiającym się motywem są kokardy i wisienki".

Chyba większość, jeśli nie każda, dziewczyna wie co to takiego i z czym to się je. Ja, za namową dwóch dżentelmenów, również tego spróbuję... ale to dopiero jutro!

Długo myślałam nad tym czego użyć do mojego małego eksperymentu. Wczoraj wraz z Rossmann'ową gazetką "Skarb" dostałam próbkę kremu BB firmy Nivea, który na pewno wypróbuję :). Poza tym, mój ulubiony róż firmy Paese:
oraz tusz do rzęs Bell Push Up Mascara:
Myślę jeszcze o pudrze Synergen również moim antybakteryjnym faworycie:

 czarnej kredce Essence Long Lasting, i oczywiście najnowszej w moim koszyczku pomadce w kremie Manhattan Soft Mat Lipcream 54L.

Ale czego użyję wyjdzie dopiero "w praniu" :).

Aha, no i koniecznie - loczki :D. Nie wiem, czy dziewczęta w latach 50-tych nosiły loczki, ale ja mam na nie ochotę, więc spróbuję je zrobić... prostownicą.

Już się nie mogę doczekać jutra XD.
 
 

poniedziałek, 11 marca 2013

Wycieczka po drogeriach

A właściwie po jednej drogerii i jednym sklepiku z kosmetykami :). Nudzę się w domu, a kiedy zbyt długo siedzę i nic nie robię do głowy wpadają mi różne pomysły i wymysły. Wędrując po sieci znalazłam pomadkę ideał, o której marzyłam od dłuższego czasu, a którą dziś zakupiłam za zawrotną cenę 16,99... OBŁĘD! Ta pomadka to: Manhattan Soft Mat Lipcream nr 54L - czyli po prostu pomadka w kremie.



Tak, wiem, że zdjęcia są kiepskiej jakości, ale posiadam tylko aparat w komórce, bo wciąż waham się czy kupić zwykłą prostą cyfrówkę, czy od razu coś profesjonalnego...

A wracając do pomadki... Jeszcze nigdy nie miałam szminki, która trzymałaby się na ustach dłużej niż przeciętny błyszczyk, czyli do "zjedzenia". A tu proszę, pomadkę mam na ustach od kilku godzin, w tym czasie, jedząc i pijąc, ani razu nie musiałam jej poprawić!! OBŁĘD numer 2!! Kolorek bardzo mi się spodobał już kiedy oglądałam ją w sieci, ale w rzeczywistości jest po prostu fantastyczny!! Intensywny, matowy, dla mnie bomba. Fakt, muszę się zgodzić z wieloma blogerkami, że wysusza usta, bo moje już po tych kilku godzinkach krzyczą do mnie, że im sucho ;)  ale ten problem załatwi pomadka ochronna.

Co prawda cena m nie przeraziła, ale warto było wydać tyle na dobry produkt. Jak się będzie spisywać dalej, z pewnością jeszcze napiszę, a teraz przejdźmy do kolejnej zabawki, którą dzisiaj nabyłam.

Wibo, Gel Like nail lacquer
kolor zaproponowany przez Theoleskaaa
http://www.theoleskaaa.pl/





Kolorek nazywa się "Peach and cream" i jest to: "lakier z formułą imitującą lakier żelowy". Kolor nienachalny, choć różowy, z lekka cukierkowy. Zwykle nie lubię takich, ale mój koszyczek z lakierami ostatnio się przerzedził, zwłaszcza kilka jasnych kolorków poleciało, a raczej resztek. W ogóle to uważam, że  pastele mi nie pasują, ale akurat ten wyglądał tak ładnie na półeczce w Rossmanie, że nie mogłam mu się oprzeć. Jak się spisze, napiszę później, po sprawdzeniu jego wytrzymałości.

Następny na liście zakupionych towarów jest:

Joko, Diamentowy pył

zakupiony za cenę ośmiu złociszy w małym sklepiku na rogu, gdzie lubię zaglądać, bo mają fajne lakiery po 3zł :). Teoretycznie ma mi pomóc wzmocnić paznokcie po tym, jak trochę mi je zniszczył Eveline 8w1, praktycznie - będzie spełniał rolę lakiery podkładowego :).
Zdjęcia nie zrobiłam, bo mój telefon ogłosił strajk i się wyłączył... Bateria...

Na liście są również: zmywacz do paznokci Isana oraz farba do włosów Palette, Miodowy Blond, H8 - o którym napiszę osobną recenzję, kiedy tylko zrobię sobie ładną fotkę :P.

A dziś dziękuję za uwagę :D. Idę zjeść coś słodkiego.



środa, 6 marca 2013

Eveline 8w1 skoncentrowana odżywka do paznokci


"Rewolucyjna i unikalna formuła z aktywnym kompleksem Strong Nail (tytan i diament) wnika w strukturę płytki, dzięki czemu skutecznie ją regeneruje i odbudowuje. Uszczelnia, maksymalnie utwardza oraz pobudza wzrost płytki paznokciowej. Uelastycznia ją, zwiększając odporność na uszkodzenia mechaniczne. Zabezpiecza przed pękaniem, łamaniem i rozdwajaniem. Sprawia, że zniszczone, matowe paznokcie odzyskują gładką powierzchnię i lśniący połysk. Już po 10 dniach kuracji znikną wszelkie problemy, a Ty będziesz się cieszyć pięknymi i zadbanymi paznokciami.
Uwaga: Zawiera 2% formaldehydu. Przed użyciem należy zabezpieczyć skórki oliwką lub kremem, a przed rozpoczęciem kuracji wykonać próbę uczuleniową.

Skład: Butyl Acetate, Ethyl Acetate, Nirtocellulose, Phthalic Anhydride / Trimellitic Anhydride / Glycols Copolymer, Acetyl Tributyl Citrate, Isopropyl Alcohol, Aqua, Fomaldehyde (2%), Acetyl Triethyl Citrate, Stearalkonium Hectorite, Adipic Acid / Fumaric Acid / Phthalic Acid/ Tricyclodecane Dimethanol Copolymer, CI77891, N-Butyl Alcohol, Citric Acid, Diamond Powder".

Tyle znalazłam o tym "cudzie" na Wizaż.pl.

Używam od czterech miesięcy, ale tylko przez dwa pierwsze robiłam to zgodnie z ulotką, kiedy jednak stan moich pazurków - wiecznie rozdwajających się, łamliwych, przyciętych przy samej macierzy - widocznie się poprawił z obawy przed szkodliwym działaniem zawartego w specyfiku formaldehydu, zaczęłam stosować go jako bazę pod lakiery kolorowe.

Nie mogę powiedzieć, że zrobiła mi jakąś straszną szkodę - jeszcze nie! Pazurki po tych czterech miesiącach są super mocne, nie rozdwajają się, są długie, aż muszę je przycinać, bo sama się nimi drapię :D. Po zmyciu lakieru są ładne, wyglądają na naprawdę zadbane, a prócz odżywki nie stosuję innych trików, jak moczenie w oliwie, wcieranie olejków, tylko od czasu do czasu krem, ale nie jakiś specjalny tylko zwykły krem do rąk. Zostawiam go na dłużej na dłoniach, by się trochę wchłonął i tyle! Prócz tego biorę suplementy, które (przynajmniej teoretycznie) mają sprawić, że będę piękna itd. Po zaglądnięciu w lustro zastanawiam się, czy ich nie wyrzucić, haha XD.

Słyszałam wiele złego o tej odżywce i wcale się nie dziwię. O formaldehydzie i ja się naczytałam, i miałam spore opory przed zakupieniem odżywki, a teraz mam obawy przed przerwaniem jej stosowania. Kupiłam ją w akcie desperacji, kiedy z dwóch moich felernych, kruchych pazurków odeszła wierzchnia część płytki tworząc nieestetycznie wyglądające place. Poza tym po raz kolejny musiałam ściąć pazury praktycznie do zera, bo się połamały. Kupiłam, zastosowała, i przez długi czas byłam zadowolona.

Ale dziś postanowiłam się rozstać z Eveline 8w1 na dobre. Dlaczego? Coś wreszcie zaczęło się dziać z moimi pazurkami: na jednym mam białawe podłużne paski, inne się rozdwajają, kciuki na brzegach się łamią jak szalone. Co się mogło stać? Czy to wina tego, straszącego wszystkich formaldehydu? Czy już się uodporniłam na inne składniki? Coś mi zaszkodziło? Nie wiem, ale zanim stanie się coś gorszego mówię temu produktowi pa pa.

Czy poleciłabym odżywkę Eveline 8w1 koleżance? NIE!
Czy kupiłabym ją ponownie? NIE! Nawet jeśli początkowe efekty były zadowalające. Nie warto niszczyć sobie i tak już cierpiących paznokci.

niedziela, 3 marca 2013

Essence Colour & Go lakier do paznokci

W poszukiwaniu czegoś, co poprawi mi humor trafiłam na lakiery Essence w pięknych kolorkach, ustawione w równiutkim rządku na półce w drogerii. Niemal od razu wpadł mi w oko jeden z nich o numerku 116 Gorgeos bling bling. Śliczny ceglasty kolor wpadający w czerwień - jeden z moich ulubionych.
Drugi wybrałam, bo miałam ochotę na coś złotego, jak się później okazało lakier jest złoty., owszem, ale nie nachalny, więc od razu podbił moje serce. Jego numer to 120 Cookie Love.

Na Wizażu piszą o nim tak:

"Nowa generacja:
- 44 nowe trendy kolory,
- żelowy efekt,
- ultra szybkoschnąca formuła,
- wyjątkowo trwałe,
- perfekcyjne krycie".

Na innej stronie znalazłam taki opis:

" Colour & go marki Essence. Lakier do paznokci szybkoschnący. Występuje w ciepłych oraz zimnych tonach kolorystycznych. Dzięki ulepszonej formule lakier idealnie kryje, utrzymuje się przez długi czas i tworzy żelowy efekt. Paznokcie pomalowane lakierem wyglądają elegancko i ładnie połyskują. Przed przystąpieniem do malowania zaleca się odtłuścić płytkę paznokcia zmywaczem. Produkt dostępny w wielu kolorach".

Cóż mogę o nich powiedzieć?

Plusy:
*cena (ok 7 zł)
*dostępność (w każdej Naturze)
*paleta kolorów
*schną dość szybko

Co do reszty bzdurek, które producent wypisuje na temat lakierów:
*nie są trwałe, po kilku godzinach ścierają się na brzegach, odpryskują bardzo szybko
*żelowy efekt?? Gdzie?! na pewno nie u mnie
*perfekcyjne krycie? dopiero po dwóch warstwach, dodam jeszcze, że lakier jest lejący i nie da się nałożyć jednej grubszej warstwy, bo może spłynąć z paznokcia!!!
*ultra szybkoschnąca formuła - nie zauważyłam, żeby schły jakoś wyjątkowo szybko, a mam lakiery zakupione za trzy złocisze, które szybciej schną...

Co jeszcze? Pędzelek - czyli to, czego tygryski mojego pokroju nie lubią najbardziej! Jak dla mnie jest zbyt gruby, taki... hmm... mięsisty! Fakt, ładnie wykrojony, półkolisty, dzięki czemu dokładnie maluje pazurki przy skórkach, ale przy tej ilości brokatu i to grubego - nie zdaje egzaminu. A same drobinki, które wcale takie drobne nie są, miejscami tworzą na pazurku chropowate place, co wygląda paskudnie i zaczepia o ubrania :(. A zmywanie obu lakierków z paznokci to masakra! Trzeba dużo zmywacza, by się ich pozbyć!

Mogę mu jednak wiele wybaczyć, bo kolorki naprawdę mają świetne! I myślę, że gdyby jeszcze jakiś wpadł mi w oko, to kupiłabym bez marudzenia, tylko tym razem bez brokatu...