sobota, 13 lipca 2013

Jedwabnym szlakiem z CeCe Med

To już trzeci post dzisiaj, ale nie chciałam pakować wszystkiego do jednego, bo tylko byłby bałagan. Dlatego podzieliłam to co chciałam powiedzieć na trzy części.

Pierwszą był lakier z Golden Rose matte velvet, drugą moja weselna kiecka, trzeci będzie o odżywce z CeCe Med i pochwalę się jeszcze błyszczykową pomadką Lovely, którą dostałam w promocji :)

Ale zacznijmy od jedwabiu.


Nie lubię kupować kota w worku, dlatego kiedy widzę, że coś można dostać w mniejszym to wolę najpierw sprawdzić. A tę znalazłam w Naturze za 5zł w pojemności 50ml.

Z tego co czytałam jest to profesjonalna odżywka z jedwabiem, przeznaczona do włosów suchych, wymagających intensywnego nawilżenia. Regeneruje uszkodzoną strukturę włosa. Przywraca miękkość, połysk i zdrowy wygląd. Nie obciąża włosów. 

Składzik:
 Aqua, Cetearyl Alcohol, Propylene Glycol, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Palmitate, Hydrolyzed Wheat Protein, Quaternium-80, Hydrolyzed Silk, Methylparaben, Propylparaben, Wheat Germ Oil, Citric Acid, Benzophenone-4, Parfum.

Pojemność: 300ml - ok.20zł; 50ml - ok.5zł

Co mogę o niej powiedzieć?  Ma dziwną, trochę glutowatą konsystencję. Jest dość wydajna, ale ja nigdy nie używam dużo niczego, bo mam przetłuszczające się włosy i cienkie bardzo, więc wszystko je obciąża!
No, może prócz szamponu z Welli, którego do tej pory mam pół butelki a kupiłam go kilka miesięcy temu. Muszę też powiedzieć, że mimo iż odżywka przeznaczona jest do włosów suchych, więc powinna nawilżać i to mocno, moich piórek nie obciąża. Co nie znaczy oczywiście, że nie muszę ich myć codziennie. Niestety. Ale jakoś im nie szkodzi, a nawet pomaga, bo moje kłaczki są po niej miękkie, łatwo się rozczesują, nie elektryzują i nawet układają!!! I powiem wam, że od razu widać różnicę! Zwykle moje pióra są matowe, ale po wszystkich farbowaniach wcale się im nie dziwię, za to po tej odżywce lśnią prawie jak na reklamach ;). Czytałam dużo pozytywnych komentarzy na Wizażu na ten temat, poza tym skład nie straszy tak bardzo, więc chyba zastanowię się nad wydaniem tych 20zł na dużą butlę... Myślę, ze się opłaca. 

Tak więc PLUSY:
*nawilża, ale nie obciąża
*włosy są mięciutkie i błyszczące
*łatwo się rozczesują
*zapach szybko znika (nie wiem jak wam, ale ja nie lubię jak mi włosy zbyt intensywnie pachną)
*wydajny

MINUSY:
*zapach mi się nie podoba, ale jest znośny

więcej na razie nie zauważyłam. Używam od trzech tygodni przynajmniej co drugi dzień, a włosy myję codziennie, chyba że bardzo mi się nie chce.

Myślę, że to produkt godny polecenia :).

A na koniec błyszczykowa pomadka Lovely. 

Przypomnę, ze jedną już mam o numerku 01




Ta ma numer  03 i właściwie nie wiem jaki ma kolor. Z początku myślałam, ze jest ciemnoczerwona (tak wyglądała w drogerii), potem że jest wiśniowa, a teraz widzę, że chyba jednak brązowa... Brązy mi nie pasują, ale używając ją z inną pomadką lub kredką, wygląda całkiem znośnie. 

Obie pomadki trzymam w lodówce, bo są bardzo miękkie i łamliwe :( i to ich największa wada. Drugą w kolejności jest zapach i "smak", strasznie nie lubię intensywnych zapachów w kosmetykach kolorowych. Za to ładnie się rozprowadza, nawilża i nabłyszcza, tak jak jej siostra :). 
W rzeczywistości jest ciemniejsza niż na fotce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz